Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mają własne konie!) zaczyna wierzyć, że może naprawdę wydajemy siedm tysięcy funtów; rzeźnik i piekarz jednak wiedzą o tem daleko więcej, bo przecież nie napróżno prowadzą długie rozmowy z naszą pokojową.
Potem zaś, przyswoiwszy sobie już całkiem tę sztukę, stajemy się coraz śmielsi i zaczynamy wydawać tyle pieniędzy, co jakiś nabab indyjski, a przynajmniej innym zdaje się, że je wydajemy, wtedy już bowiem potrafimy zdobywać fałszywą świetność za fałszywe pieniądze, t. j. domniemane bogactwo, bez grosza przy duszy. A świat, nasz najdroższy, stary przyjaciel — niech Belzebub mu błogosławi, bo świat jest dziecięciem Belzebuba, — co do tego nie może być najmniejszej wątpliwości, podobieństwo jest uderzające: obaj mają jednakowe manjery — tłoczy się dokoła nas, oklaskuje nas i wyśmiewa się z naszych kłamstw, sam bierze udział w oszustwie i trzęsie się z radości na myśl, że prędzej, czy później grom musi spaść na nasze głowy, że padniemy pod młotem Prawdy, podobnym do młota Tora.
Prawda i Rzeczywistość zestarzały się i wyszły z mody, moi mili czytelnicy; kierować się niemi w życiu mogą tylko głupkowaci, pospolici ludzie. W naszych czasach, kiedy tak wielkie znaczenie przypisuje się rozumowi, nawet mądry pies zwraca uwagę przedewszystkiem na pozory, nie zaś na rzeczywistość. Z pogardą patrzymy na czarną, twardą ziemię. Budujemy sobie mieszkania i