Przejdź do zawartości

Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

one stosunkowo nieszkodliwe. Nakręcisz go raz, albo dwa na tydzień, poprawiasz go, czyli, jak mówisz — „regulujesz“ (jest to to samo zresztą, co „uregulować“ londyńskiego kota wczesną wiosną). Wszystko to jednak czynisz bynajmniej nie z jakichś egoistycznych pobudek, lecz dlatego poprostu, że uważasz za swój obowiązek sumiennie obchodzić się z zegarem. Chcesz mieć przekonanie, że ze swojej strony zrobiłeś dla tego zegara wszystko, co tylko było można, aby potem, jeżeli coś się zdarzy, nie mieć przynajmniej wyrzutów sumienia.
Że zaś, poprawiając go, nie masz nadziei go naprawić, — myśl taka nigdy nawet nie przyjdzie ci do głowy — zatem nie możesz mieć zawodu. Pytasz naprzykład pokojową, która godzina.
— Na zegarze w jadalnym pokoju jest kwadrans na trzecią, — brzmi odpowiedź.
Ale zegar nie zdoła cię oszukać. Wiesz doskonale, że naprawdę jest teraz dziesiąta wieczór; a przypomniawszy sobie, że przed czterema godzinami zegar spieszył się o czterdzieści minut zaledwie, co wydało ci się dość niezwykłem, dziwisz się dobrodusznie jego energji, oraz niesłychanemu zapasowi sił, nie mogąc zrozumieć, skąd on je bierze.
Ja sam mam zegar, nie zachowujący żadnych prawideł i postępujący tak samodzielnie, że, o ile mi się zdaje, w dziedzinie mierzenia czasu nie wynaleziono jeszcze nic podobnego. Jako zegar, jest do niczego, ale jako nieustanna zagadka, jest nie-