Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Owóż mówiłem że gdy trafiła mi się która z wyżej wspomnianych przykrości, kiedy czułem się nazbyt już zgnębiony, kładłem najlepsze swoje ubranie i szedłem na przechadzkę. Spacer wracał mi utracony szacunek dla samego siebie. W błyszczącym, nowym kapeluszu, w zaprasowanych na przodzie spodniach (spodnie przechowywałem starannie pod pościelą — nie na podłodze, oczywiście, lecz pomiędzy pościelą a materacem), czułem, że jestem czemś, i że na świecie znajdą się inne praczki, może nawet, inne panienki, które można pokochać i które potrafią ocenić rozumnego, ładnego chłopca. Na wszystko wtedy byłbym się odważył. Oświadczę się innej kobiecie — czułem, że mogę to zrobić w takiem ubraniu.
Tak, ubranie posiada przy konkurach niesłychane znaczenie. W dobrem ubraniu bitwa jest nawpół już wygrana. Tak przynajmniej myśli zazwyczaj młodzieniec, zużywając dwie godziny czasu na przygotowania do boju. Pierwsze pół godziny schodzi na rozmyślaniu, co włożyć — jasny garnitur, laskę i twardy kapelusz, czy też czarny frak, cylinder i parasol. Na cokolwiek się zdecyduje, wybór bywa zawsze nieszczęśliwy. Jeżeli wkłada jasny garnitur i bierze laskę, zpewnością upadnie deszcz, skutkiem czego dochodzi do domu ukochanej zmokły i zabłocony i przez cały wieczór musi chować nogi pod krzesło. Jeżeli zaś rozstrzyga kwestię na korzyść cylindra i parasola... niepodobna wyjść w cylindrze bez parasola, równa się to pozostawieniu małego dziecka (niech je Pan Bóg