Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szych grzechów wznosi się tak wysoko, że zaćmiewa nieledwie blask słońca. Ale pamięć dobrych czynów człowieka znajduje oddźwięk w śmiechu dzieci, w łzie kochającej kobiety, w marzeniach młodzieńca. Stosy inkwizycji były pochodniami, oświetlającemi heroizm człowieka. Na gruncie tyranji zakwitły ofiarność i dążenie do sprawiedliwości. Okrucieństwo! Czemże jest ono, jeśli nie wstrętnym nawozem, użyźniającym rolę pod kwiaty czułości i współczucia. Gniew i nienawiść nawołują się rozgłośnie poprzez wszystkie wieki, ale istnieją niemniej głosy miłości i pociechy, chociaż przemawiają szeptem, na ucho.
Czyniliśmy zło. O, tak. Bierzemy jednak niebo za świadka, że czyniliśmy też dobro. Żądamy sprawiedliwości. Narażaliśmy życie za przyjaciół: szlachetniejszej miłości niema na świecie. Walczyliśmy za sprawiedliwość. Umieraliśmy za prawdę, czy też za to, co poczytywaliśmy za prawdę. Dokonywaliśmy wielkich czynów, pocieszaliśmy cierpiących, wspierali słabych. Dążyliśmy do dobra, prawdy, błąkając się, padając, cofając — skutkiem swojej ślepoty. Za przyczyną całej armji sprawiedliwych, wiernych mężczyzn, za przyczyną mirjadów cierpliwych, kochających kobiet, za przyczyną litościwych, ofiarnych ludzi, za przyczyną ukrytej w nas iskry dobrego — o, Boże, zmiłuj się nad nami!

KONIEC.