Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skutkiem czego w rodzinach, o których mówię, to, co „poczciwy Fido“ uczynił, czyni, uczyni, nie chce uczynić, może uczynić, nie może uczynić, co ma zamiar uczynić — stanowi niewyczerpany a stały temat rozmów od samego rana do samego wieczora.
Rozmowy te, dochodzące do najwyższych absurdów, bywają przeważnie zwrócone do przeklętego zwierzęcia. Przez cały dzień cała rodzina siedzi nad nim, obserwując go, zastanawiając się nad jego czynami, opowiadając sobie nawzajem anegdoty o nim, wyliczając jego zalety i ze łzami w oczach przypominając, jak pewnego razu nie było go przez całe dwie godziny, poczem przyniósł go do domu — o okropności — ordynarny chłopiec od rzeźnika. Chłopiec niósł Fida jedną ręką za kark, a drugą z całej siły tłukł go po głowie.
Ocknąwszy się z tych bolesnych wspomnień, poczynają rywalizować ze sobą w przejawach zachwytu do tej pory, aż któryś, gorętszych uczuć, członek rodziny, nie będąc w stanie stłumić dłużej swojego uwielbienia, rzuca się na nieszczęsnego czworonoga, w napadzie miłości przyciska go do serca i zaczyna się nad nim roztkliwiać. Wtedy pozostali zrywają się z miejsca, warjując z zazdrości i schwytawszy tyle psa, ile pozwala chciwość pierwszego, szepczą słowa zachwytu i przywiązania.
Z takimi ludźmi trzeba do wszystkiego dochodzić za protekcją psa. Jeżeli zapragniesz się starać o najstarszą córkę, albo chcesz, żeby stary po-