Strona:Jerome K. Jerome - Trzej ludzie w jednej łodzi.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakeście mogli być? To blizko pięć lat temu jak złapałem tego pstrąga.
— Ach, więc wyście byli tym, który go złapał? — powiedziałem.
— Tak, panie — odrzekł wesoły towarzysz. — Złapałem go właśnie poniżej śluzy — pewnego piątku po południu, i ciekawą rzeczą w tem jest to, że złapałem go na muchę.
Wyszedłem na połów szczupaków, Bóg z wami zupełnie nie myśląc o pstrągu, i kiedy spostrzegłem tego konia na końcu mojej wędki, niech będę błogosławiony jeżeli nie wciągnął mnie ze sobą z powrotem. No, widzicie ważył około dwudziestu sześciu funtów. Dobranoc panowie, dobranoc.
W pięć minut później, trzeci człowiek wszedł i opisał jak on złapał go wczesnym rankiem na klenia: a potem on wyszedł, a ciężko uroczyście wyglądające w wieku średnim indywiduum weszło i usiadło przy oknie.
Nikt z nas nie odzywał się przez chwalę; ale, wreszcie, Jerzy zwrócił się do nowo przybyłego i powiedział.
— Przepraszam pana, mam nadzieję, że pan wybaczy swobodę na którą my — zupełnie obcy w okolicy — pozwalamy sobie, ale mój przyjaciel tu i ja sam bylibyśmy tak obowiązani gdyby pan zechciał nam powiedzieć, jak pan złowił tego pstrąga tam.
— No, kto wam powiedział, że ja go złowiłem? brzmiało ździwione pytanie.
Powiedzieliśmy, że nikt nam tego nie mówił, ale w ten czy w inny sposób czuliśmy instynktownie, że to był on który to zrobił.
— Dobrze, jest to nadzwyczaj dziwna rzecz — nadzwyczaj dziwna, — odpowiedział tępy nieznajomy,