Strona:Jerome K. Jerome - Trzej ludzie w jednej łodzi.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przypuszczałem, że tak, i dodałem, że wydawał się bardzo dbać o nie (przywiązywany do nich).
— Czy przypuszcza pan, że będzie zirytowany — spytała, — jeżeli dam jakiemuś człowiekowi suwerena aby zabrał je i zagrzebał?
Odpowiedziałem, iż zdaje mi się, że już się nigdy nie uśmiechnie.
Pewna myśl uderzyła ją. Powiedziała:
— Czy zechciałby pan przechować je dla niego? Pozwól mi je pan odesłać sobie.
— Pani — odpowiedziałem — co do mnie, lubię zapach serów i na podróż tamtego dnia z nimi z Liverpool, będę zawsze spoglądał jak na szczęśliwe zakończenie przyjemnych wakacji. Ale, na tym świecie, musimy się liczyć z innymi. Dama pod dachem której mam honor przebywać, jest wdową i o ile wiem, prawdopodobnie sierotą również. Ma ona silną, powiedziałbym, wymowną objekcję przeciw temu, aby być, jak to ona określa, „wykierowaną na dudka“. Obecność serów męża pani w swoim domu będzie ona, czuję to instynktownie, uważała za „wystrychnięcie na dudka“, a nie chcę, by o mnie kiedykolwiek powiedziano, iż „wystrychnąłem na dudka“ wdowę i sierotę.
— Bardzo dobrze. — powiedziała żona mego przyjaciela, wstając (wszystko co mam do powiedzenia jest) mam tylko tyle do powiedzenia, że zabieram dzieci i przenoszę się do hotelu dopóki sery nie będą zjedzone. Odmawiam się mieszkać dłużej w tym samym domu z nimi.
Dotrzymała słowa, pozostawiając dom (miejsce) na opiece posługaczki, która zapytana czy może znieść ten zapach, odpowiedziała: — Jaki zapach? i która, kiedy ją przyprowadzono do sera i powiedziano, żeby pociągnęła nosem mocno, powiedziała, iż może odró-