Przejdź do zawartości

Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale wieczorem, gdy stoimy obok naszych łóżeczek, a wokoło cisza taka, jakiej spodziewać się można w hotelu, gdzie ludzie o każdej godzinie nocy przybywają z ciężkiemi pakunkami i w nieustającym niepokoju, rozmawiam z nim, delikatne robiąc wymówki.
Aby nie wyglądało to na kazanie, sprowadzam go na grunt życia praktycznego.
— Czyż będziemy mieli dość czasu, by zwiedzić miejsca, o które nam istotnie chodzi, jak kawiarnie, teatry, piwiarnie, tanz-budy, jeżeli będziesz tracił czas drogi na włóczeniu się po kościołach i katedrach?
Głęboko wzruszony, obiecuje opanować się. Ze łzami w głosie przęsięga, że nigdy nie przestąpi progu kościoła. Ale nazajutrz, gdy pokusa przychodzi, zapomina o wszystkiem i ulega jej.
Nie można nawet gniewać się na niego, gdyż rzeczywiście robi, co może, ale gdy doleci go zapach kościelny — traci przytomność.
Nie wiedząc, że słabość jego do kościołów jest tak głęboko zakorzeniona, zgodziłem się na propozycyę zwiedzenia katedry Kolońskiej i tam skierowaliśmy nasze kroki.
B. widział ją już i znał każdy zakątek.
Opowiedział mi, że zaczęto budowę w połowie trzynastego stulecia, a ukończono zaledwie przed dziesięciu laty. Wstyd, doprawdy, murarzom tak marudzić przy robocie!
B. upewnia, że te dwie wieże są najwyższemi