Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

On głupieje, słysząc tę nieoczekiwaną odpowiedź.
— Co? to jest łóżko? A ja myślałem, że to poduszeczka do szpilek? Jeżeli to łóżko, więc cóż ono tu robi na wierzchu tych wszystkich rzeczy? Myślisz, że ponieważ jestem tylko mężczyzną, nie rozumiem, co to jest łóżko?
— To jego właściwe miejsce — odpowiada sługa.
— Co, na wierzchu?
— Tak, panie.
— Gdzież jest kołdra?
— Pod spodem, panie.
— Słuchaj, moja kochana — woła on — albo ty mnie nie rozumiesz, albo ja ciebie, jedno z dwojga. Gdy chcę spać, kładę się na łóżko i wciągam na siebię kołdrę. Ja nie chcę leżeć na kołdrze, a zakrywać się łóżkiem. To nie cyrkowa pantomina, rozumiesz?
Dziewczyna tłomaczy, że tu niema żadnej omyłki. To jest łóżko, urządzone według wymagań niemieckich. Może spać na nim, a jeżeli mu się to nie podoba, to niech śpi na ziemi.
On nie może wyjść z podziwu. Tak wyglądać może łóżko, gdy kto, wróciwszy późno, z dobrej bibki, sam je sobie pościele! Ale co tu rozprawiać z dziewczyną!
— Dobrze więc — mówi — spróbuję się położyć, przynieś mi tylko poduszkę!
Służąca wyjaśnia, że już leżą dwie poduszki