Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lat zawodzili kolendy, długo obracali w skostniałych palcach drobniutkie podarki, któremi się nawzajem obdarzyli. Gdy wracali szumnie, wesoło, nowego znaczenia nabrała w ich ustać pieśń że „dobrze jest wędrować białą wstęgą szos”. Rozochociła ich do dalszych wypadów na białe harce i w najbliższą niedzielę mimo, że połowa z nich wyruszyła w Tatry na zimowisko, (a może właśnie dlatego), włóczyli się po okolicach Pawłowa. Skoro zaś był z nimi Władek, nic dziwnego, że jedna z tych wypraw zamieniła się w cały wywiad społeczny: na temat „położenie młodzieży na wsi”.
W tym czasie jednak „wyprawa polarna” ze Stachem na czele była już na zimowisku, we wsi Olcza pod Zakopanem.
Ogarnęła ich cudna zima tatarzańska i — białe szaleństwo. Od pierwszego zaraz dnia, ujęci w twardą szkołę narciarską Staszka, pędzili na łeb na szyję ze śnieżnych stoków, trzeciego dnia zjeżdżali buńczucznie z Topolowej Cyrhli ku Olczyskim wodom, a czwartego — —Hubertowski widać duch pokusił Stacha, bo wywiódł ich do Chochołowskiej Doliny z zamiarem przedarcia się przez przełęcz Iwaniacką i zjazdu do Kościeliskiej.
Lecz zapóźnili się. Godzina druga po południu zastała ich dopiero na Iwanówce. Krótka chwila