Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zebrał się dokoła nich już cały tłum, który z każdą chwilą wzrastał. Spieszący przechodnie musieli skręcać w boczne ulice, aby tłum wyminąć.
— Zdaje mi się, że w krótkim czasie mogłybyśmy zarobić na powóz — odezwała się Inka z błyskiem złośliwego humoru, który zaczynał brać górę nad trwogą. — Ty będziesz biła w tamburyn, ja zatańczę im taniec marynarski.
— Inko! Opamiętaj się! — apelowała Ludka błagalnie do zdrowego rozumu przyjaciółki. — Przecie w przyszłym tygodniu mamy zdać egzamin dojrzałości! Na miłość boską, czy chcesz, żeby cię teraz wyrzucono z gimnazjum?
Złapała ją za łokieć i przemocą odwiodła ją na boczną ulicę. John Drew Murphy i jego przyjaciele szli za niemi jakiś czas, ale nagapiwszy się im i widząc, że cyganki nie myślą dać żadnego przedstawienia, stopniowo odpadli.
— Cóż teraz poczniemy? — zapytała Ludka, odpędziwszy idących wciąż za niemi małych chłopców.
— Może pójdziemy piechotą?
— Piechotą? — Ludka pokazała na swój trzewik z kłapiącą podeszwą. — Nie wyobrażasz sobie, że zdołam ujść trzy mile w tym trzewiku.