Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z tyłu. Ale nawet gdyby się jej udało pozbyć swego przebrania, byłaby stracona, jeśliby ją złapano, ponieważ wciąż jeszcze miała na sobie białą suknię wieczorową i nawet wyobraźnia Inki nie mogła znaleźć żadnego usprawiedliwienia i umotywowania tego stroju o północy.
Pogoń zbliżała się, widać już było odblask świateł na przedzie. Każdej chwili mógł ktoś otworzyć drzwi do korytarzyka. Jedynem schronieniem, jakie było pod ręką, była komórka na brudną bieliznę, ale i to schronienie mogło służyć tylko na krótki czas. Inka namacała klamkę i wśliznęła się do komórki. Gdyby znalazła tam stos prześcieradeł, mogła się była pod nim ukryć z nadzieją, że ujdzie uwagi, jako że sama była właściwie pękiem prześcieradeł. Ale to była sobota, skutkiem czego wszystką brudną bieliznę oddano do pralni. Spadziste, długie, śliskie koryto łączyło tę ubikację z pralnią w suterenach, dwa piętra niżej. Kroki słychać było już w korytarzyku. Inka słyszała, jak Miss Lord mówiła:
— Dajcie tu światło, przeszukamy komórkę na bieliznę.
Inka nie wahała się dłużej. W wyobraźni czuła już dłoń Miss Lord, trzymającą ją mocno za ramię. Lepsze było już złamanie karku.