Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— W duchy — poprawiła uprzejmie Ewelina. — Dzieje się przecie mnóstwo różnych rzeczy, których w żaden sposób nie można wytłumaczyć.
— Cóżbyś zrobiła, gdyby jej duch ukazał ci się. Przeraziłabyś się bardzo?
— Wcale nie! — rzekła Ewelina z godnością. — Bardzo kochałam kuzynkę Zuzannę. Nie mam powodu bać się jej ducha.
Zdołu dolatywała woń gotującego się syropu; Inka przeprosiła Ewelinę i uciekła do kuchni. Powietrze na duchowych wyżach, na jakich Ewelina przebywała, było dla jej płuc zwykłej śmiertelniczki trochę za rzadkie.
Właśnie miano syrop przelać w foremki.
— Chodź tu, Inko! — zawołała Zuzia. — Ty nic nie robisz. Leć do śpiżarni i przynieś trochę masła, żebyśmy sobie rąk nie powalały.
Inka posłusznie zeszła z kucharką do piwnicy, nie myśląc o niczem innem, jak tylko o maśle. Na jednej z półek stał w śpiżarni deser jutrzejszy — piętnaście placków cytrynowych, pięknie ozdobionych białemi piramidkami z bitej śmietany.
Kiedy je Inka zobaczyła, ogarnęła ją nagle zbrodnicza pokusa. Walczyła z nią przez chwilę, ale wreszcie padła. Podczas gdy głowa Nory pochylona była nad cebrzykiem z masłem, Inka