Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Powiem wam po kolacji. Teraz niema czasu — odpowiedziała Inka, zdejmując płaszczyk.
Biegnąc na górę po schodach, rozpinały bluzki i zdejmowały je przez głowy w górnym hallu.
— Idźcie powoli — prosimy was! — błagały schodzącą nadół parami procesję, przeciw prądowi której biegły.
Na kolację szło się do jadalni schodami frontowemi, które były wyścielone dywanami, a nie obite blachą. Ich wieczorowe suknie nie składały się na szczęście z dwóch części, lecz zrobione były tak, iż można było włożyć je odrazu bez żadnych ceromonij. Pojawiły się wszystkie trzy pod koniec modlitwy, nieco zarumienione z włosami trochę nie w porządku, ale ubrane jak należy i z wdziękiem przepraszając za spóźnienie. Spóźnienie się na kolację miało tylko jedno przykre następstwo, a mianowicie, że tak pierwsze, jak i drugie danie omijało tego, kto późno przyszedł — kara, rosnąca geometrycznie.
Podczas półgodzinnej pauzy przed wieczornem odrabianiem lekcyj, trzy przyjaciółki odsunęły się od par tańczących w hallu i ukryły się w kącie jednej z pustych sal szkolnych.
Inka wskoczyła na ławkę i głośno dała upust swym uczuciom.