Strona:Jasio Głuptasek.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   8   —

nie pożegnał. Bo choć próżniak i lekkoduch, kochał i szanował swych poczciwych rodziców i swoje drogie rodzeństwo...
— Byłbym bardzo zły chłopak, gdybym wyszedł z domu nie pożegnawszy się z nimi — pomyślał. — I czemprędzej zawrócił z drogi i biegnie... Wpadł do chaty i rzuciwszy się na szyję matce, zawołał:
— Żegnaj mi, kochana matko, idę w świat pracować!...
I gdy uradowana, wypytywać go chciała, dokąd idzie i do jakiej roboty, on, pożegnawszy ojca i rodzeństwo, złapał kromkę chleba, kij do ręki i szybko z chaty wyskoczył.
Stanęła na progu chaty matka, stanął ojciec i pobłogosławiwszy go w duchu na drogę, westchnęli z ulgą i do roboty napowrót wyruszyli.