Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czyjś głos, na który nikt nie dał odpowiedzi, ponieważ do baraku wbiegł podoficer-sanitariusz:
— Wszyscy do łóżek, bo idzie tu jakaś arcyksiężna! Niech nikt nie wyścibia brudnych nóg spod deki!
Nawet arcyksiężna nie mogła wejść na salę z taką powagą, z jaką weszła baronowa von Botzenheim. Za nią waliła cała świta, w której nie brakło nawet wachmistrza rachuby z kancelarii szpitala. Przywidziało mu się, że w tym wszystkim jest jakaś tajemnicza ręka rewizji, która oderwie go od obfitego żłobu na tyłach i rzuci go przed zasieki z drutu kolczastego na pastwę szrapneli.
Był blady, ale jeszcze bledszy był doktór Grünstein. Przed jego oczami migotał mały bilecik starej baronowej z tytułem: „wdowa po generale“, a z tytułem tym kojarzyło się niesłychanie wiele, jak na przykład: znajomości, protekcje, skargi, translokacje na front i inne okropności.
— Tutaj mamy Szwejka — rzekł zachowując sztuczny spokój i prowadząc panią baronową ku łóżku, na którym spoczywał Szwejk. — Jest bardzo cierpliwy.
Baronowa von Botzenheim usiadła na podanym jej krześle przy łóżku Szwejka i rzekła:
— Ceśki solniesz, topra solniesz, kalika być topry solniesz. Barso lubić ceśki Austriak.
Przy tych słowach głaskała Szwejka po jego niegolonej twarzy i mówiła dalej:
— Ja citać wsistko w gazeta, ja psinosić jeść, papu, palić. Ceśki solniesz topra solniesz. Johann, kommen sie her!
Kamerdyner, przypominający swoimi bokobrodami zbójcę Balińskiego, przyciągnął ku łóżku olbrzymi kosz, podczas gdy towarzyszka starej baronowej, wysoka dama o zapłakanej twarzy, przysiadła na łóżku i podpierała Szwejka słomianą poduszką, bo jej się wydawało, że tak właśnie trzeba dogadzać chorym bohaterom.