Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/841

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy porucznik ujrzał Szwejka, krzyknął głosem wielkim, bowiem było mu już wiadomo o tajemniczym zniknięciu jego w okolicach Feisztyna.
— Aha, mamy cię nareszcie! Niejeden idzie w świat jako gałgan, a powraca jako bestia. I ty jesteś taka bestia.
Dla ścisłości trzeba dodać, że porucznik Dub przy swojej przygodzie doznał lekkiego wstrząsu mózgu i dlatego nie należy się dziwić, że podchodząc ku Szwejkowi, przemawiał wierszem i wyzywał Boga do walki z nim:
— Wzywam cię, Ojcze, patrz, dymem otulają mnie grzmiące działa, straszliwa leci ze świstem strzała nad głową, o władco bitew, Ojcze, wzywam cię, abyś sprowadził klęskę na tego tutaj łobuza... Gdzieś ty się włóczył gałganie? Co za uniform masz na sobie?
I jeszcze trzeba dodać, że pułkownik, dotknięty podagrą, wszystko w swojej kancelarii miał urządzone bardzo demokratycznie i był demokratą, jeśli akurat nie trapiła go podagra. Do kancelarii jego przybywały wszelkie możliwe szarże, aby słuchać jego poglądów na opuchły palec z wypocinami o zapachu skisłego rosołu wołowego.
W czasach, gdy pułkownik Gerbich nie miewał ataków, w kancelarii jego bywało bardzo wesoło. Przesiadywali u niego różni oficerowie, bo pułkownik był bardzo miły, gdy go nie dręczyła choroba, lubił gawędzić i cieszył się, gdy miał dokoła siebie dużo słuchaczy, których raczył lepkimi anegdotami. Jemu sprawiało to wielką uciechę, a słuchaczy bawiło, że opowiadano im kawały, które były w obiegu jeszcze za generała Laudona.
Służba pod pułkownikiem Gerbichem była w takich czasach bardzo lekka, każdy robił, co mu się żywnie podobało, a gdziekolwiek przydzielony został Gerbich, tam były kradzieże i oszustwa na porządku dziennym, o czym wszyscy dobrze wiedzieli.
Także i w tej chwili razem ze Szwejkiem wtłoczyło się do