Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i że nie życzą sobie niczego innego, tylko odejść z najbliższym marszbatalionem do okopów.
W garnizonowym więzieniu umieścili Szwejka w baraku szpitalnym, właśnie między takimi małodusznymi symulantami.
Ja już nie wytrzymam — rzekł jego sąsiad, gdy go przyprowadzili z gabinetu lekarskiego, gdzie już po raz drugi wypłukano mu żołądek.
Człowiek ten symulował krótkowzroczność.
— Jutro pojadę do pułku — decydował się drugi sąsiad ze strony lewej, który akurat dostał był irygator a symulował, że jest głuchy jak pień.
Na łóżku przy drzwiach umierał jakiś suchotnik, zawinięty w prześcieradło umaczane w zimnej wodzie.
— Już trzeci w tym tygodniu — rzekł sąsiad z prawej strony. — A tobie co dolega?
— Ja mam reumatyzm — odpowiedział Szwejk, co spowodowało wybuch wesołego śmiechu dookoła. Śmiał się nawet umierający suchotnik.
— Z reumatyzmem nie pchaj się między nas — poważnie napominał Szwejka grubawy mężczyzna. — Reumatyzm znaczy u nas akurat tyle, co odciski. Ja mam anemię, brak mi połowy żołądka i pięciu żeber, a nikt mi nie wierzy. Był tu nawet jeden głuchoniemy, przez dwa tygodnie zawijali go co pół godziny w mokre prześcieradło maczane w zimnej wodzie, co dzień dawali mu irygator i płukali mu żołądek. Wszyscy sanitariusze byli przekonani, że już sprawę wygrał i że pójdzie do domu, a tu pan doktór przepisał mu coś na wymioty. Mało go te wymioty nie porozrywały i wtedy biedak stał się małoduszny. — Nie mogę — powiada — nadal udawać głuchoniemego. Odzyskałem mowę i słuch. — Wszyscy mu przymawiali, żeby się nie zgubił, ale on swoje, że słyszy i mówi, jak wszyscy ludzie. No i podczas wizyty zameldował się jako zdrowy.