Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/718

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Na dole zjawił się sam właściciel tego domu, jakiś zubożały panek. Poleciał za Szwejkiem po schodach i zaczął go szarpać za bluzę, wykładając mu po niemiecku, że na piętro wchodzić mu nie wolno, bo to dla panów oficerów, a dla wojska na dole.
Szwejk powiedział mu, że przybywa tutaj w interesie całej armii i że szuka pewnego pana porucznika, bez którego armia nie może wyruszyć w pole. Gdy zaś właściciel poczynał sobie coraz napastliwiej, Szwejk zepchnął go po schodach na dół, a sam zabrał się do przeglądania pokojów. Przekonał się, że wszystkie pokoje są puste i dopiero na samym końcu korytarza, gdy ujął za klamkę, odezwał się wrzaskliwy głos panny Elli. Besetzt!“, a w ślad za nią przemówił porucznik Dub, któremu zdawało się widać, że jest jeszcze w swoim pokoju w obozie: Herein!“
Szwejk wszedł do pokoju, zbliżył się do kanapy i oddając kartkę z wezwaniem porucznikowi Dubowi, rozglądał i się po pokoju, gdzie porozrzucane były części garderoby pana porucznika, i meldował:
— Posłusznie melduję, panie lejtnant, że ma się pan ubrać i stawić się natychmiast podług tego rozkazu, który panu wręczam, w naszych koszarach w gimnazjum, bo odbywamy tam wielką naradę wojenną.
Porucznik Dub wytrzeszczył na niego oczy o malutkich źrenicach, ale opamiętał się, że nie jest znowu tak dalece wstawiony, iżby Szwejka poznać nie mógł. Przyszło mu jednak na myśl, że posyłają mu Szwejka do raportu, więc rzekł do niego:
— Zaraz zabiorę się do ciebie. Zobaczysz — co — z tego — będzie...
— Nalej mi jeszcze jeden, Kunercie — zwrócił się do panny Elli.
Napił się i drąc rozkaz pisany, śmiał się: