Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

derstwo otoczyła mgła tajemnicy, tyle tylko wiadomo, że ten zarżnięty kapral nazywał się Fiala i pochodził z Drabowny koło Turnowa. Wiem też jeszcze o jednym kapralu z siedemdziesiątego piątego pułku piechoty, nazywał się Rejmanek...
Miła ta opowieść przerwana została wielkim stękaniem śpiącego na ławie oberfeldkurata Laciny.
Pater budził się w całej swej dostojności i krasie. Przebudzeniu jego towarzyszyły te same zjawiska, które były nieodłączne od przebudzeń młodego olbrzyma Gargantui, którego ładnie opisał stary wesoły Rabelais.
Oberfeldkurat pierdział i bekał na ławie, i ziewał hałaśliwie na cały wagon. Wreszcie usiadł i spytał zdziwiony:
— Do stu tysięcy fur beczek, gdzie ja jestem?
Kapral widząc, że jego zwierzchnik się budzi, stanął na baczność i uniżenie odpowiedział:
— Posłusznie melduję, panie oberfeldkurat, że raczy się pan znajdować w aresztanckim wagonie.
Błysk zdziwienia przeleciał po twarzy oberfeldkurata. Przez chwilę siedział bez słowa i usilnie nad czymś rozmyślał. Daremnie. Między tym, co przeżył przez noc i rano, a przebudzeniem się w wagonie, którego okna były zakratowane, istniało całe morze mroku.
Wreszcie zwrócił się do kaprala z zapytaniem:
— A na czyj niby rozkaz ja tego...
— Posłusznie melduję, że bez rozkazu, panie oberfeldkuracie.
Pater wstał i zaczął przechadzać się między ławkami, mamrocząc pod nosem, że nic z tego wszystkiego nie rozumie. Usiadł i pytał:
— A dokąd właściwie jedziemy?
— Do Brucku, melduję posłusznie.
— A dlaczego jedziemy do Brucku?
— Posłusznie melduję, że został tam przeniesiony cały nasz dziewięćdziesiąty pierwszy pułk.