Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kimi sucharami oficerskimi, palił papierosy swego oficera kuchcił, gotował w ciągu długich godzin i nosił odświętną bluzę.
Służący oficera był z ordynansem na stopie najbardziej poufałej i obdarzał go obficie odpadkami swego stołu i wszystkich tych przywilejów, z jakich korzystał. Do triumwiratu przybierał sobie nadto sierżanta rachuby. Cała ta trójka, mająca bezpośrednie stosunki z oficerem, znała wszystkie operacje i plany wojenne.
Kiedy się coś zacznie, wiedział zawsze najlepiej ten pluton, którego kapral przyjaźnił się ze służącym oficera.
Gdy taki powiedział: — O drugiej trzydzieści pięć dajemy dęba — to ściśle o drugiej trzydzieści pięć żołnierze austriaccy zrywali kontakt z nieprzyjacielem.
Służący oficera utrzymywał najpoufalsze stosunki z kuchnią polową, lubił się kręcić koło kotła i rozkazywał tak, jakby siedział w restauracji i odczytywał jadłospis:
— Ja chcę żebro — mówił do kucharza — wczoraj dałeś mi ogon. Dodaj mi też kawałek wątroby do zupy; wiesz przecie, że śledziony nie lubię.
Ale najwspanialej umiał pucybut robić panikę. Przy ostrzeliwaniu okopów serce spadło mu w portki. W takich chwilach siedział ze swoimi i swego pana tobołami w najbezpieczniejszym schronie i nakrywał głowę kołdrą, aby granat do niego nie trafił. Nie miał innego pragnienia, tylko to jedno, aby jego pan został raniony i aby razem z nim można było dostać się daleko na tyły.
Panikę podtrzymywał systematycznie, okraszając ją sekretem.
— Zdaje mi się, że składają telefon — rozpowiadał sekretnie po plutonach. Był szczęśliwy nad wyraz, gdy mógł rzec: — Już go złożyli.
Nikt tak bardzo nie lubił odwrotów, jak on. W takich chwilach zapominał, że nad głową świszczą mu granaty i szrapnele, ale z uporem i niestrudzenie przebijał się, objuczony to-