Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uczynił zadość jego życzeniu. — Jestem zupełnie zadowolony. Proszę pana, niech pan rozedrze moją kamizelkę.
Wyrażał najróżniejsze życzenia. Życzył sobie, aby mu Szwejk wykręcił nogę, aby go przydusił troszeczkę, aby mu obciął paznokcie, wybił przednie zęby.
Budziły się w nim pragnienia męczeńskie, więc domagał się od Szwejka, aby mu urwał głowę i rzucił ją w Wełtawę.
— Mnie byłoby ładnie w gwiazdkach dokoła głowy. Przydałoby mi się ich dziesięć.
Potem zaczął mówić o wyścigach i szybko przeszedł do baletu, ale nie zatrzymywał się przy nim zbyt długo.
— Czy tańczy pan czardasza? — pytał Szwejka. — A zna pan taniec niedźwiedzia? O, tak...
Chciał podskoczyć, ale zwalił się na Szwejka, który zboksował go naprzód, a potem ułożył na siedzeniu.
— Ja czegoś chcę! — krzyczał feldkurat. — Ale nie wiem, czego chcę. Może pan wie lepiej ode mnie? — Zwiesił głowę w zupełnej rezygnacji.
— Co mi zresztą do tego, czego chcę — rzekł poważnie. — I panu też nic do tego. Ja pana nie znam. Jak pan śmie spoglądać na mnie tak impertynencko. Zna się pan na fechtunku?
Przez chwilę był bardzo przedsiębiorczy i próbował zepchnąć Szwejka z siedzenia. Potem zaś, gdy Szwejk go uspokoił, bez wahania dając mu odczuć swoją przewagę fizyczną, feldkurat zapytał go:
— Czy dziś poniedziałek, czy piątek?
Zaciekawiało go też, czy to grudzień, czy czerwiec i wykazał wielkie zdolności w zadawaniu pytań:
— Czy pan żonaty? Czy lubi pan ser Gorgonzola? Czy pan ma w domu pluskwy? Czy pies pański miał nosaciznę?
Stał się bardzo rozmowny. Opowiadał, że winien jest szewcowi za buty do jazdy konnej, pejcz i siodło, że przed laty miał rzeżączkę i leczył ją hipermanganem.
— O niczym innym nie było można nawet myśleć — rzekł