Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

udało mu się dowlec ich do domu przy ul. Królewskiej, gdzie mieszkał kapelan polowy.
Sam powsadzał im bagnety na karabiny i szturchańcami pod żebra przymuszał obu, żeby oni prowadzili jego, a nie on ich.
Na pierwszym piętrze był na drzwiach bilet wizytowy: Otto Katz, Feldkurat. Drzwi otworzył im jakiś żołnierz. Z pokoju słychać było głosy, brzęk butelek i szklanek.
Wir — melden — gehorsam — Herr — Feldkurat — mówił z wysiłkiem chudeusz, salutując żołnierza, — ein — Paket — und ein Mann gebracht.
— Właźcie dalej — rzekł żołnierz. — Gdzieście się tak urządzili? Bo pan feldkurat też sobie... — Splunął z obrzydzeniem.
Żołnierz oddalił się z papierami. Czekali w przedpokoju długo, zanim otworzyły się drzwi i do przedpokoju — nie wszedł — ale wpadł kapelan polowy. Był w kamizelce, w ręku trzymał cygaro.
— Więc jesteś, bratku — rzekł do Szwejka. — Przyprowadzili cię, aha. Macie zapałki?
— Posłusznie melduję, panie kapelanie, że nie mam.
— E, tak, a dlaczego nie macie zapałek? Każdy żołnierz powinien mieć zapałki, żeby mógł zapalić papierosa. Żołnierz, który nie ma zapałek, jest... No, co jest?
— Posłusznie melduję, jest bez zapałek — odpowiedział Szwejk.
— Bardzo dobrze, jest bez zapałek i nie może nikomu podać ognia. Tak, to jest po pierwsze, a po drugie, czy nie śmierdzą wam nogi, Szwejku?
— Posłusznie melduję, że nie śmierdzą.
— Tak, po drugie, a teraz trzecie. Pijecie wódkę?
— Posłusznie melduję, że wódki nie piję, ale arak.
— No dobrze, popatrzcie na tego żołnierza. Pożyczyłem go sobie na dzisiejszy wieczór od oberlejtnanta Feldhubera,