Strona:Jarema.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sie był prawie ostatnim, między mołojcami ostatnim, a u Nastki — niczém!
Myśl ta, być wszędzie ostatnim, a tam, gdzie chciał być jedynym, niczém.... myśl ta zabijała go, nie dawała W dzień i w nocy spokoju. Posmutniał, stał się ponurym, co twarzy jego nadawało wyraz bardzo przykry. Do tego jeszcze widocznie Szymek postępował w faworach u Nastki; sama go szukała, chodziła wszędzie za nim, a nawet często gęsto przekraczała granice, jakie dziewczętom wiejskim z taką skrupulatnością wytyka zazwyczaj każda nasza gromada. Wszystko to jednak szło na karb blizkiego sakramentu małzeństwa, a stare kumoszki patrzyły jakoś na to przez palce.
Ale Jarema nie mógł tego wszystkiego tak spokojnie znosić. Największym dla niego wrogiem był Szymek. Jego twarz gładka i zawsze uśmiechnięta, była dla Jaremy nieznośnym widokiem. Ztąd często przychodziło między nimi do poswarek, a nawet czasami poszturchali się nawzajem, przyczém Jarema najczęściéj w ostatniéj instancyi sprawę przegrywał, jeśli panna Zosia wcześnie się o tém nie dowiedziała. To rozjątrzało tylko Jaremę tém więcej, a czasami powstawała nawet myśl w jego głowie, że dziedzic robi mu krzywdę, chociaż bardzo łagodnie z nim się obchodził.
Jedyną dla Jaremy pociechą był amtsdiner Huber, który w tym czasie kilka razy do Nowejwsi zaglądał. Huber pocieszał go na swój sposób i radził mu, aby starał się dostać na chleb cesarski, bo ten jeszcze ze wszystkich najlepszy. Co pierwszego każdego miesiąca wyfasuje sobie człowiek swoje pie-