Strona:Jarema.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Otoż skoro się tylko ukazał na cmentarzu, czy to już było tak ukartowane przez Szymka, czy tylko istny przypadek, dziewczęta poczęły się śmiać i wydrzeźniać biedneniu rekrutowi dworskiemu. Spłonął gniewem Jarema, ale nic nikomu nie powiedział. Powiódł tylko okiem po grupach dziewcząt, szukając między niemi jasnowłoséj Nastusi, i znalazł ją niedaleko siebie. Siedziała na murawie, a obok niéj przykucnął Szymek i oboje śmieli się z Jaremy.
Jarema ścisnął pięść i posiniał ze złości, ale dziewczęta tém więcej śmiały się z niego, a chłopacy zanócili piosnkę humorystyczną:

Był Nikita u pana,
Mył talerze co rana,
Co południe w piecu palił,
Aż sobie włosy osmalił.
Hej Nikita, Nikita!
I tyta! i ty ta!...

Jarema obrócił się i odszedł. Całą noc płakał, a gdy nazajutrz przed dworem się ukazał, śmiały się z niego dzieciaki i dziewczęta.
Okropnym był dla Jaremy ten śmiech całego młodego pokolenia; a starsi potrząsali na to głowami, mówiąc między sobą, że głupi Jarema rady sobie dać nie może, i że dla mu tego bardzo źle będzie na świecie. Na czém jednak ta rada miałaby zależéć, o tém mu nikt nie powiedział. A Jarema myślał i myślał, i nic nie mógł wymyśleć.
Ale przecież jednego razu przyszła mu dziwna myśl do głowy. Przyjechał do dziedzica z dalekich