Strona:Jarema.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dziwna rzecz! Natura ludzka jest tak zepsutą, że jeden ten dosyć złośliwy koncept pana Filipa wystarczył, aby siedm kobiet przywołać do przytomności i całemu towarzystwu przywrócić, wesołość spłoszoną wystrzałem.
Tylko panna Otylia była smutna i zamyślona. Oparła się o słup altany i patrzała przed siebie, jakby nieprzytomna.
Wtem nagle pobladła, krzyknęła i upadła!
— Zemdlała! zemdlała! Wody! — krzyknęli wszyscy.
Pan Filip najpierwszy przyskoczył do niéj. Podniósł z ziemi i coś jej szepnął do ucha.
Otylia otworzył oczy...
Mówią, że pan Filip oświadczył się. Ale ma to być jeszcze tajemnicą!