Strona:Janusz Korczak - Święto dziecka.pdf/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ŚWIĘTO DZIECKA!

Jeśli się zaczyna coś nowego, nigdy dobrze niewiadomo, co z tego będzie. Dopiero już podczas roboty przychodzą do głowy różne pomysły.
Dzień dziecka, jak mówią jedni, czy Święto dziecka, jak mówią drudzy, — nowe jest w Polsce. Więc jedno dopiero wiemy:
— Ma to być dzień, poświęcony dzieciom: tak jakby imieniny wszystkich dzieci w Polsce.
Nie jest to święto kościelne, nie jest to święto narodowe, jak naprzykład rocznica zwycięskiej bitwy; ale miły, wesoły dzień odpoczynku, zabaw i podarków właśnie dla dzieci.
Niech dzieci wiedzą, że dorośli są im życzliwi, pamiętają, kochają, pragną zabawić.
We wszystkich miastach Polski, dużych i małych, i na wsi — zbierają się dorośli i myślą o niespodziance jakiejś dla dzieci.
Naprzykład w stolicy, w Warszawie, urządza się wycieczki za miasto, w kinach i teatrach są bezpłatne przedstawienia dla dzieci, w szkołach rozdaje się cukierki i pierniki.
Dzieci bogate od rodziców otrzymują podarki, mają rozrywki, dostają smaczne rzeczy; ale dla biednych otrzymać coś — to naprawdę wielka uciecha.
Można wiele różnych przyjemności obmyśleć: bo i muzyka i zabawy na placach i w ogrodach, i fajerwerki wieczorem.
Może nie mały cukierek, ale cała tabliczka czekolady, może lalki, piłki, może fantowa loterja, że można wygrać i rower, i radjo, i gramofon, i mandolinę, i farby. Można rozdawać książki z obrazkami, domina, warcaby Jeden by to zniszczył prędko, zgubił albo sprzedał, a drugi miałby rozrywkę na długo.
Może tym, którzy dobrze się uczą, wydawać się będzie teczki, piórniki, cyrkle?
Różne mogą być pomysły, ale na to dużo pieniędzy potrzeba, a tymczasem bardzo biedni jesteśmy.
Za mało mamy okrętów, samolotów, samochodów, kolei, nie mamy ładnych szkół ani szpitali, ani ogrodów. Trzeba kupować, budować, zakładać, trzeba pożyczać pieniądze na rzeczy najpotrzebniejsze, a na prezenty tymczasem wiele wydawać nie możemy.
W samej Warszawie jest dzieci szkolnych 100.000. A nie można jednemu dać, a drugiego pominąć.
Więc nie mają słuszności, którzy mówią:
— O, ważne święto, dwa cukierki i jabłko.
Nawet matka na urodziny dziecka niezawsze może kupić coś lepszego.
Biedni jesteśmy, wojna nas zniszczyła. Pracować będziemy, i da Bóg, coraz ładniej i więcej będzie można wszystko urządzić i obdarować.
Tymczasem to nie od nas zależy.
Często dzieciom się zdaje, że dorośli co chcą, to robią. Gdyby chcieli, mogliby i kupić, i dać. Dzieciom się zdaje, że one tylko nie mają pieniędzy, a dorośli mają.
Mylą się; tak nie jest. Dorośli mają więcej pieniędzy, ale mają duże wydatki i muszą rozumnie gospodarować, żeby nie wydawać na rzeczy mniej potrzebne, żeby nie zabrakło na to, co konieczne.
Każdy człowiek najlepiej zna własne sprawy.
Dziecko myśli:
— Dla ojca 20 groszy to mało, a dla mnie dużo. Co szkodzi dać 20 groszy na ciastko albo 50 groszy na kino?
Dorośli też się mylą, bo im się zdaje, że dziecko wszystko od rodziców dostaje, i pieniądze mu niepotrzebne.