Strona:Janusz Korczak - Pedagogika żartobliwa.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„odejdź, nie chcę teraz z tobą rozmawiać“. — „Gniewasz się?“ — „Nie, ale czytam“. — „Chcesz mieć święty spokój, bo mama nie ma ani chwili spokoju“. — „A ja chcę mieć dwie godziny, nie chwilę“ — „To ponoś mnie „na barana“: ja mam dziś zły dzień“. — „Ja też“. — „Daj okulary“. — „Ruszaj, słyszysz?“ — Usłyszał, odskoczył i rzucił szyszką. Więc skanduję powoli: „Po-wiem ci dwa razy, że-byś poszedł; dwa razy powiem, a potem“... — „Dasz mi po łapach?“ — „Ręce masz, nie łapy“. — „Klapsa dasz?“ — „Nie. Klaps — cudzoziemski brzydki wyraz. Powiem dwa razy, a potem wymierzę w rękę (nie łapę) — raz!“ — „Raz?“ — „Tak“. — „A ty mocno bijesz, bo ja pięściami, i gryzę też, i pluję też“. — „Pierwszy raz mówię: odejdź“. — Odsunął się dalej. Udaję, że czytam: czuwam. Rzucił znów we mnie szyszką. — Ochodzi, zawraca, stoi, patrzy; znów rzucił szyszką. — Mówię: „odejdź, ultimatum: drugi raz i ostatni, pamiętasz?“ — Sprężyłem się, przygotowałem do skoku; niby czytam, książkę trzymam lewą ręką. Prawa moja ręka w pogotowiu. Rzucił. — Skoczyłem, mam. — „Puść!“ — „Puszczę, ale nie teraz“. — „Puść, bo ugryzę“. — „Nie jesteś aligatorem“. — „Jestem, plunę“. — „Nie umrę od tego: gryzły mnie i pluły chore dzieci, a ty jesteś zdrów“. — Trzymam, objąłem go wpół, — udało się, — książkę kładę na leżak, mam wolne obie ręce. Siadam, — tłumię sapanie. — „Chcesz dostać w prawą rękę, czy w lewą?“ — „Puść!“ — Dzieci przestały się bawić, patrzą (istnieje klasowa solidarność dzieci w obli-