Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czterech groszy, nos podrapany i na lewym policzku zadrapanie długości dwóch centymetrów“.
Początku walki nikt nie widział, a przebieg opisali liczni świadkowie.
Obie strony bardzo się chciały pogodzić, ale że były tu krwawe ślady bójki, obaj zapaśnicy odsiedzieli po minut piętnaście aresztu kolonijnego.


∗             ∗

Sąd kolonijny rozważa też sprawy, gdzie oskarżał sam prokurator-dozorca.
Oto na ławie przestępców zasiadają: Pływak i Szydłowski.
Pływak i Szydłowski poszli daleko za kolonię w pole, nie słyszeli dzwonka i spóźnili się na śniadanie.
— Czy nie wiedzieli, że za las kolonijny sami wychodzić nie mają prawa, bo mogą zabłądzić, utopić się w rzece, krowy mogą ich pobość lub psy pokąsać? — Czy nie wiedzieli, że na śniadanie nie wolno się spóźniać, bo po śniadaniu mamy iść do kąpieli? — I poco poszli za las, kiedy tu mają dość miejsca do zabawy?
Pływak i Szydłowski poszli kwiaty zbierać.
— Panowie sędziowie! Chłopcy ci zawinili niewątpliwie. Na śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacyę nie można się spóźniać, nie może stu chłopców czekać na jednego lub dwóch. Nie możemy każdego szukać z osobna w lesie i za nos ciągnąć do stołu. Dlatego jest dzwonek, i dzwonka pilnować