Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale mocne. — A gospodyni, dobra pani Papiesz, dała kilka starych kubłów do piasku.
Wszystkie szyszki idą tymczasem do wspólnego dołu, później rozdzielone będą na dwie równe części, dla obu stron walczących.
Przychodzą ze wsi: mały Jasiek z Zochą i Mania z jasnym Stachem. Pomagają szyszki zbierać.
— Raz dwa... Raz dwa...
Gdzie praca idzie zbyt wolno, tam przybywa na pomoc nowa partya robotników.
Trąbka: upłynęło dziesięć minut — więc druga zmiana bierze łopaty.
Do ubijania ziemi służą kamienie. Kierunek, długość i szerokość rowów wskazują sznurki, przymocowane wbitymi w ziemię kołkami. Długa deska służy do wyrównania wałów: kładzie się ją na płask i posuwa to w górę, to na dół; deska kraje piasek, jak ostry nóż. Resztę udepcze się bosemi nogami.
Dziś dopiero początek roboty, która trwać będzie ze dwa tygodnie.
— Raz, dwa...
Łopaty coraz równiej wznoszą się i opadają.
— Stój! — Spoczynek.
Jedzie ostatni transport kamieni, sypią się do dołu ostatnie garście szyszek — amunicyi. Teraz chłopcy wkładają znów bluzy, zasiadają wokoło fortecy i słuchają ciekawej opowieści o małym Włochu, z dobrze wszystkim znanej książki Amicisa.
Godzina czwarta się zbliża. Robotnicy ustawiają się pa-