Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Potem wyścigi z zawiązanemi oczami, i te są najśmieszniejsze. Każdy chce być pierwszy, a boi się, że wpadnie na drzewo.
Później wyścigi z przeszkodami, wreszcie przeciąganie sznura. Dziesięciu chłopców ciągnie sznur w prawą, dziesięciu w lewą stronę. A ciągną tak mocno, że kiedy zwyciężeni, nie mogąc już utrzymać sznura, puszczają go nagle, wszyscy zwycięzcy z wielkiego rozmachu przewracają się na ziemię.
— Patrz, jak ja ciągnąłem — i pokazują czerwone ręce ze śladami odciśniętej liny.
Czterej chłopcy najdzielniejsi w biegu, raz jeszcze się ścigają; pierwszy z nich będzie królem, drugi królową, trzeci i czwarty paziami.
Szkoda, że przez okno nie można zobaczyć, jak się królewska para przebiera, bo okno pani gospodyni zasłoniła chustką. Wiadomo jednak, że nawet paziowie mieć będą korony, a król będzie miał szablę i trąbę pana Stanisława i będzie wolno mu trąbić, ile tylko zapragnie.
Przed werandą stoi tron, niezmiernie piękny, przybrany w kołdry i chorągiewki.
— Wiwat!
Król prowadzi pod rękę królową; królowa ma suknię czerwoną w białe kropki i białą bluzkę, którą pożyczyła praczka. Paziowie niosą ogon sukni. Złote korony królewskiej pary lśnią w słońcu.
Marsz tryumfalny rozpoczyna konnica i tu właśnie ge-