Strona:Janusz Korczak - Ludzie są dobrzy.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i płaczą. Czy dlatego, że są dziś inne, niż zawsze, czy, że ona jest inna?
Są na drodze, ale mamy nie widać.
— Idziemy do domu.
Jeden chce, drugi nie chce wracać. Kłócą się, znów płaczą. Rozgniewała się, pierwszy raz rozgniewała się na dzieci i mówi:
— Jesteście niegrzeczne, brzydkie. Zostańcie tu sobie, ja pójdę sama. Zostawię tu was.
Nie powinno się tak mówić. Bo to nieprawda. Nie zostawi ich, musi razem wrócić do domu. Po co mówić nieprawdę? I nie powinno się gniewać na wszystkie razem dzieci, bo najdłużej będzie płakał ten, który nie kaprysił i wcale nie zawinił. W ogóle niedobrze się gniewać, bo już tak jest, że jeżeli rozgniewasz się na dziecko, ono też zaraz gniewa się. Tak już jest.
Co robić? Gdyby była duża, dałaby radę, ale teraz nie wie.
Przyszła matka dziecka, które najgłośniej krzyczy.
— Dlaczego płaczą? Co tu się dzieje? Źle zrobiłaś, że poszłaś na drogę. Mama twoja wszędzie cię szuka. Idź prędzej, bo nie ładnie, że mama obiecała przyjść, a ciebie nie ma. Źle zrobiłaś, że tak daleko dzieci wyprowadzasz.
Źle zrobiła, nieładnie postąpiła. Brzydki domek zbudowała z klocków. Cielątko nie udało się. Jaki smutny dzień. Jaki pierwszy tu dopiero zły dzień. Nic się nie udaje. Teraz ona szuka, i mama szuka. Była mama w ganie, powie-