Strona:Janusz Korczak - Ludzie są dobrzy.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pierwszy raz w życiu udało się: może nie płakać, umie nie płakać.
Już ma silną wolę teraz.

∗             ∗

Została sama. Nie sama. Ma przyjaciółkę. Nie przyjaciółkę, ale koleżankę.
Rozmawia, lubi ją, razem mają dyżur; ona opowiada, jak będzie w zimie; albo mówią, jak było tam, zanim przyjechała.
— Tam wszystko trzeba kupować, za wszystko płaci się. Ciągle tylko: nie ma pieniędzy. I mleko, i książka, i sukienka, zeszyt, materiał na sukienkę. Nawet jeżeli ktoś chory — doktorowi płacisz za lekarstwo. Jeżeli kto nie ma pieniędzy, nie może być zdrów. Więc chory nie pracuje, nie zarabia. Dzieci są głodne. Nawet, żeby dostać pracę, — też trzeba płacić. Ciągle trzeba targować się i liczyć. Ciągle tylko pieniądze.
— Nie rozumiem. Nie wolno pracować?
— Ja też nie wiem, jak jest naprawdę. Ale tak jest. Muszę zapytać się mamy.
Ale mama daleko gdzieś. I wcale nie wieczorem smutno, tylko już cały dzień.
Długo teraz pomaga w domu dziecięcym. Pomaga rozbierać dzieci do wieczornej kąpieli. Tak ładnie, kiedy stoją pod natryskiem, chcą złapać w ręce wodę i mrużą oczy, które woda zalewa. Chcą patrzeć. Śmieją się i proszą:
— Jeszcze. Jeszcze trochę.