Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tali Maciusia z synem rzemieślnika, który odnawiał mieszkanie naczelnika więzienia. Był Maciuś w więzieniu, ale tylko jeden dzień.
Ten generał będzie ukarany. Choć i on nie jest winien. Zaszło nieporozumienie. Młody król wysłał depeszę, żeby „usunąć przeszkodę“, a generał źle zrozumiał, że ma niby porwać Maciusia.
Właściwie winien telegrafista, bo nie tam postawił przecinek, gdzie trzeba.
Gazety się kłóciły, a każda inaczej pisała.
„Zbrodnia czy nieszczęście“ — pisze największa na świecie gazeta. „Stoimy wobec bolesnej tajemnicy. Z całego serca pragniemy wierzyć, że król Maciuś Reformator zmarł śmiercią naturalną, że nie został zabity. Ten mały król, męczennik, pierwszy król dzieci, waleczny rycerz i opiekun murzynów, choć wielki, był jednak śmiertelny. Burzliwe życie mogło osłabić jego zdrowie. Zabłysnął, jak wielka gwiazda — i zgasł. Ciężka strata, słone łzy, bolesne westchnienie. Ale cios byłby straszny, gdyby istotnie zginął z rąk morderców“.
Inna gazeta pisze:
„Czy nie wszystko jedno? Bo jedno jest pewne: Maciuś nie żyje. Dopóki nie mieliśmy pewności, wszystko było ważne. Każda nowa wiadomość dyktowała wyrazy nadziei albo zwątpienia“.
Inna znów gazeta:
„Niech spoczywa w spokoju. Zasłużony bojownik, rycerz bez skazy, orzeł i lew pustyni, świat ten niegościnny pożegnał“.
Inna znów:
„Król-sierota. Pamiętajmy, że głowa w złotej