Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sora Kapusty, u radcy sanitarnego Kapusty. Łysy był, jak kolano, a wszystko z rozumu. Koledzy moi, Virchow i Dżenner — mają pomniki. A ja co? Jak trzeba dać rózgi, to każdy robi po swojemu. A kto musi głowę łamać, żeby papiery były w porządku?
Nalał do szklanki spirytus, wypił, dmuchnął i pisze:
„Dnia tego i tego, — widziałem zmarłego więźnia...
— Jak on się nazywał?
Dozorca powiedział nazwisko wymyślone, pod którem Maciusia zapisano w więzieniu.
„...Krajałem zmarłego. Wzrost 1 metr 30 centymetrów. Wiek lat jedenaście. Na skórze ani w kościach żadnego śladu pobicia i żadnych siniaków nie znalazłem. Skóra gładka, jak potrzeba, więc więzień był dobrze karmiony. W płucach znalazłem dużo dymu od papierosów. Serce zwyrodniałe od wódki. Śmierć nastąpiła dlatego, że więzień w młodości palił papierosy i był pijakiem. Znalazłem serce pijaka, wątrobę pijaka, wszystko pijaka, zgodnie z badaniem Virchowa i Dżennera.
Nieboszczyk miał trzy razy szczepioną ospę i otrzymywał różne lekarstwa z więziennej apteki, ale uratować go żadną miarą nie mogłem”.
Felczer znów wypił pół szklanki spirytusu. Podpisał i przyłożył dwie pieczęcie: jedną — izby przyjęć, drugą — kancelarji sanitarnej.
— Na, masz. A na drugi raz, jeżeli się nie poradzisz, to napiszę zwyczajnie: zmarł z pobicia. I będziesz miał kram. Rozumiesz?