Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc niech się broni. Dlaczego taki gamajda? — Robią mu coś, a on nic: to drażni.
— On chory, kaszle.
— No to co? Mówić przecie może. Niech się językiem broni. Bo tak wygląda, jakby był dumny. Niby że nic sobie ze mnie nie robi.
— A jeśli nie umie?
— To niech się nauczy.
— A jeśli nie chce?
— Niech nie będzie uparty.
— Więc nie chcesz obiecać, że mu nie będziesz dokuczał?
— Niech będzie! Nie takie mi znów to dokuczanie potrzebne.
Podali sobie ręce.
— Pamiętaj...