Przejdź do zawartości

Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie i coś innego mówi. Czasem się nawet kłócą, czasem jeden drugiego poprawia, albo radzi. Naprzykład nagle coś Maciuś przypomina, o czem dawno zapomniał. Widocznie człowieczek w głowie spał, a tu się obudził i mówi. Dziwnie oni żyją — są bardzo mali. Ale mrówki też małe, a żyją i są bardzo mądre.
A może to nie człowieczki, tylko takie maszynki, sprężynki czy coś — jak fonograf? Nie, to byłoby gorzej; bo maszynki zrobione z żelaza, ludzie je robią w fabrykach. A to są człowieczki.
Podobno we krwi i w ustach są jakieś małe żyjątka, które można widzieć przez szkła powiększające. I w wodzie są robaczki, których gołem okiem nie widać. Więc może ludzie nie zrobili jeszcze szkieł, przez które można tych najmniejszych człowieczków zobaczyć.
Może oni są w sercu także? Ludzie myślą, że krew w sercu stuka, a te człowieczki tam latają. Może mają nawet skrzydła? I jak jest w sercu więcej smutnych człowieczków, robi się smutno, jak więcej wesołych, robi się wesoło?
Wtedy można rozumieć, dlaczego raz człowiek robi coś mądrego, a drugi raz głupstwo. Może nawet jedne człowieczki mają skrzydła, i to są aniołki, drugie mają rogi — to są djabełki.
Myśli Maciuś raz tak, to inaczej — i stara się żeby się wszystko zgadzało. Napewno nic nie wie, właśnie jak prawdziwy filozof, który też dużo myśli, a nic dobrze nie wie. Ale najważniejsze, żeby się wszystko zgadzało.
Bo naprzykład modlitwa. Co to jest? Jak Bóg