Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziwnych zwyczai, ale udał poważnego i nic nie mówił.
Opowiadać wszystko, co widział Maciuś i co robił na dworze króla ludożerców, niema potrzeby, bo opisał to uczony profesor w grubej książce pod tytułem: „Czterdzieści dziewięć dni w dzikim kraju ludożerców na dworze króla Bum–Drum“. Napisał uczestnik wyprawy i tłomacz króla Maciusia–reformatora.
Biedny król Bum–Drum starał się z całych sił, żeby urozmaicić i uprzyjemnić pobyt Maciusia na swoim dworze, ale jego zabawy i przyjemności takie były dzikie, że Maciuś tylko z ciekawością patrzał, a czasem i nieprzyjemnie mu było.
Wielu zabaw Maciuś wcale nie chciał.
Miał naprzykład Bum–Drum starą fuzję, którą z wielką pompą wyjęto ze skarbca i dano, żeby Maciuś strzelił z niej do celu do najstarszej córki Bum–Druma. Maciuś nie chciał, Bum–Drum się obraził. Znów zaczęli fikać żałobne koziołki. A co najgorsza: obraził się ludożerski kapłan.
— On udaje naszego przyjaciela, a nie chce się z nami bratać — powiedział. — Już ja wiem, co zrobię.
I wieczorem do muszli, z której Maciuś pił wino — nalał pokryjomu trucizny.
To była taka trucizna, że kto wypił, ten zaraz wszystko widział czerwone, potem niebieskie, potem zielone, a potem czarne. I umierał.
Siedzi Maciuś w najlepsze w namiocie królewskim na złotym krześle przy złotym stole, ale mówi: