Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O, rezyka bo jest.
— Rzecz naturalna. Powiem nawet, że wyższość pańskiego zawodu nad innemi polega na tem, że tu o powodzeniu rozstrzygają tylko osobiste kwalifikacje, a nie stosunki i protekcje.
Sie wi.
— Powie, kto może, że powodzenie pańskie ściśle jest związane ze stratą dla innych. I tu jednakże można się nie zgodzić. Jeśli zajmuję w tramwaju ostatnie miejsce za pięć kop., tem samem zmuszam tego, kto po mnie przyszedł, by zapłacił o dwie kopiejki więcej, lub stał na platformie na chłodzie, czyli, innemi słowy, okradam go z dwóch kopiejek lub wygodnego siedzenia. Jeżeli jestem adwokatem i podejmuję się prowadzenia sprawy, tem samem okradam tego kogoś, do kogoby się zwrócił mój klijent, gdyby mnie nie było. Jeżeli jestem doktorem, kradnę moim kolegom chorych i ich rubelki. Jeżeli jestem dziennikarzem, okradam innych współtowarzyszów o liczbę kopiejek, która przypada za moje artykuły. I dlatego właśnie ludzie, pracujący na jednem polu zarobkowem, zwykli patrzeć na siebie wzajemnie, jak na rzezimieszków. To trudno: człowiek człowiekowi przeszkadza zawsze.
— A nie? Jak mój przyjaciel jeden założył sklepik spożywczy, to mu się obok dwóch innych zaraz sprowadziło.