Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Znudziło mi się — powiada — gospodarstwo. Ciebie cały świat nie obchodzi, ciebie tylko bibuła obchodzi — powiada. — Wczoraj przypaliła mi się pieczeń — powiada. — Ty jesteś egoista. Froter zrobił mi — powiada — zawód. Antosia — powiada — stłukła przy sprzątaniu wazon. Ty jesteś samolub. Żebym ja nie pilnowała, toby cały dom się do góry nogami przewrócił. Ja wiem, że ciebie to wszystko nie obchodzi. Kurz możnaby było motykami kopać. Ty jesteś kawaler, to tobie wybaczą, ale mnie, toby obgadali, gdyby był nieporządek. A tu na obiad wczoraj się mąż spóźnił o kwadrans, i pieczeni nie można było ugryźć wcale... Ty jesteś egoista. Ja jestem śmieszna, że do ciebie przyszłam po radę. Ty zawsze byłeś samolubem.
I poszła.
Włożyłem na nos okulary i już chciałem się podrapać w łysinę wskazującym palcem, gdy drzwi się otworzyły, i wszedł brat.
— No, choć teraz dowiem się czegoś nareszcie.
— Oooch — jęknął. — Oooooch, żeby piekło porwało to wszystko.
— Bo co?
— Bo nic. Powiadam ci koniec świata.
— Powiadasz: koniec świata?
— Tak powiadam.