Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzień chłopców», gdzie dowcipny referent tego działu — pisał:
«Więc widmo staropanieństwa, dzięki łaskawości nieba, nie będzie w przyszłości groziło szykownym paryżankom, rozanielonym berlinkom, walcowatym wiedenkom i energicznym londyniankom».
I tak dalej...
Gdy zaś dnia dziesiątego po ukazaniu się pierwszej wiadomości z Londynu, jeden z zabiegliwszych dziennikarzy wykrył wypadkiem, że i w Warszawie od dni siedemnastu rodzą się sami chłopcy, wiadomość stała się wypadkiem dnia.
Śmiechu było dużo. Humoryści, wierszykarze, kupleciści, rysownicy — w ciągu kilku dni tak wyzyskiwali komiczną stronę sprawy, że stała się wreszcie bardzo nudną, jakkolwiek nie przestawała bawić szerokich mas ludności.
Rozeszła się nawet pogłoska, że pewien marny aktor, natomiast lichy komedjopisarz, pisze komedję na wiadomy temat. Powodzenie było zapewnione.
Brakło dokładnych wiadomości, jak sprawa się przedstawia w miastach, gdzie niemieckie pisma — dostawcy naszych prywatnych depesz — nie mają korespondentów, Jednakże «klęska chłopięca dotknęła Rzym, New-York, Kopenhagę, Madryt i wiele innych miast».