Przejdź do zawartości

Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Z wywiadów.


Spotkałem go o późnej godzinie na odludnej ulicy.

Zbliżył się i zapytał:
— A która to, panie ładny, godzina — na pańskiej cebuli?
— Zapewne nie o godzinę panu idzie, ale o zegarek? — odparłem wymijająco, zlekka uchylając kapelusza.
Sie wi. Pan, panie ładny — spryciarz.
— Nie z jednego pieca człowiek chleb spożywał, mój panie.
Sie rozumi. Ale dosyć bo tego gadania. Dawaj, brachu, cebulę i ligaj sobie drogą na złamanie.
Mój przygodny znajomy miał postawę o tyle imponującą, że dzielnych jego kształtów nawet mrok wieczorny zatrzeć nie zdołał w zupełności.