Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Aż trzynasty czar i ostatni w miesiącu: muchy.
Pan objaśnia. Kajtuś nie słucha. Myśli o tem i owem. Nie wie nawet, gdzie jest i co się dzieje wokoło.
Czy róża, którą dałem pani, też zaraz znikła? — Może przeciwnie: nie zwiędnie, nie uschnie, bo czarodziejska, bo wyczarowana.
Patrzy na piec, na sufit, na ściany.
Widzi na piecu muchę.
Mucha idzie w górę, prędko, — jakby się spieszyła i bała się spóźnić. — Potem przystanęła, jakby sobie coś przypomniała, — i wraca. — I tak trzy razy: w górę, na dół, w górę, na dół — po piecu. Potem frunęła i znikła.
Czego szukała na piecu, dlaczego się obraziła?
Rozgląda się Kajtuś, a mucha siedzi na ścianie. — I tak samo: trzy razy w górę, trzy razy w dół. Więc chyba ta sama?
A na suficie cztery muchy; dwie duże, dwie małe. — Tak śmiesznie maszerują parami. — Przyleciała piąta.
Pan odwrócił się i patrzy na klasę.
— Zrozumieliście?
Przestraszył się Kajtuś, bo pan każe powtórzyć.
I nagle myśl:
— Żeby mucha siadła panu na nosie.
I mucha już siedzi i czeka na dalsze rozkazy.
— Niech trzy muchy...