Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I zaraz pan się pyta:
— Gdzie pióro? — Przed chwilą leżało.
Chłopcy i pan szukają.
— Niema. — Kto zabrał?
— Nie ja... I nie ja.
Tymczasem dzwonek. — Pan wychodzi, a pióro leży na stole, jakby nigdy nic.

Drugi czar.
Pan pisze na tablicy. A Kajtuś:
— Niech się kreda zamieni w mydło.
Chce pan pisać dalej, — nie może. — Ogląda kredę. — Zły, mruczy coś pod nosem.
— Co się stało? — dziwi się klasa. — Co takiego? — Czego pan chce?
Ale zaraz pan kredę mocno nacisnął i pisze. Tylko się skrzywił.
I tak samo na geografji.
Pan stoi przed mapą i tłumaczy. — Nudna była lekcja.
A Kajtuś krótko tylko i prędko pomyślał:
— Niech się mapa przekręci do góry nogami.
Pan zamrugał. Zmarszczył czoło. Potarł oczy. — Chłopcy nawet nie zauważyli, bo po chwili mapa znów równo wisi.

Kiedy potem liczył Kajtuś, ile mu się czarów udało, — nie wiedział nawet, czy liczyć, czy to były czary prawdziwe.
Bo co?