Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Ukochani, drodzy! Smutno Wam. Choć bardzo pragnę, nie wiem, czy powrócę. Bądźcie cierpliwi. — Wiele wycierpiałem. Nie to szczęście przynosi, co łatwo przychodzi. Nie każdy równą i bezpieczną drogą dąży do swego celu. — Przepraszam, choć nie moja w tem wina. Ręce wasze całuje stęskniony Antoś”.
Pisał do nauczycielki:
„Proszę nie gniewać się na psa, który uciekł tak nagle, a któremu pani wyświadczyła największą przysługę, jaką może wyświadczyć człowiek człowiekowi. — Bądź pani nadal dobrą dla dzieci. — One nie są winne. — Nie wiecie, jak bardzo chcemy się starać, i jak bardzo nam trudno. — Nie zawsze jest człowiek panem swoich czynów. I nie każdy cichą drogą idzie do swego celu. — Niespokojne mamy myśli i niezawsze wierzymy w poprawę. Bądźcie cierpliwi“.
Zaadresował koperty, nakleił marki i wrzucił do skrzynki pocztowej.
Pomyślał:
— Zwyciężę lub zginę.

Trzy dni zostało do sądu. — Spieszyć się trzeba.
Spieszyć się trzeba, by poznać i wiedzieć: a odpocząć pragnie.
Miał Kajtuś nad Wisłą cichy kącik.
Miał zdawna, między krzakami. Tam chodził, gdy było mu smutno.