Skoczył i zawisł. Zdążył chwycić brzeg przeciwny. Rzucił się ciałem, zagarnął ręką skałę pod siebie. — Wyraźnie słyszy wzywanie. Drugą przeszkodę zostawił za sobą i wstąpił w trzecie drzwi. Idzie. Dotrze do Zosi, choć węże wiją się koło nóg i ślinią jadem trującym. Kołysząc się, wznoszą w górę płaskie łby, chylą się ku twarzy. Zwiną się dokoła, oplączą i zduszą.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Ostatnie drzwi zamknięte na pięć pieczęci. — Zrozumiał zawiłą ich mowę. — Kto tam? — Ja, wróżka uwięziona. — Ja Antoś, Kajtuś — czarodziej. — Wiem, — Wróżka. — Zosia. Zerwał pieczęć. — Błyskawica. — Zerwał drugą. — Grzmot. — Zerwał trzecią i czwartą. — Piorun tuż nad głową. — Chwila. — Ostatnim wysiłkiem zrywa ostatnią pieczęć. — Razem, czerwone zygzaki w powietrzu, — blask — i trzask. Padł przed drzwiami. „Nie będziesz spalony“. „Nie będziesz strącony ze skały“. „Nie będziesz rażony piorunem“.
Kajtuś otwiera oczy. Widzi pochyloną nad nim zapłakaną twarz Zosi.