Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie, bo świeży chleb jest przysmakiem dla wielu.
Wieczór, kolacja się skończyła, wezwano małe do sypialni.
W tej samej chwili jedna ze starszych dziewczynek, ugryzłszy niewielki kęs chleba, rzuca manifestacyjnie resztę porcji na stół, przy którym siedzę, i powłóczystym krokiem idzie dalej. Byłem tak zdumiony, że nie powiedziałem nic więcej, tylko: „jesteś obrzydliwa bezczelna dziewucha“. W odpowiedzi lekceważący ruch ramion, łzy, obrażona udała się do sypialni.
Zdziwiłem się, gdy niezadługo zastałem ją już w łóżku śpiącą.
W kilka dni później zrozumiałem powód wyraźnie niedorzecznego czynu, gdy ta sama dziewczynka oznajmiła, że chce chodzić spać wcześnie, razem z małemi.
Ambitna, nie odrazu mogła się zdecydować na poniżające chodzenie spać z malcami. I oto, półświadomie czy podświadomie, sprowokowała wówczas mój gniew, by mieć powód do obrazy, łez, i co za tem idzie — przedterminowego pójścia spać...
Słów parę o jej powłóczystym chodzie.
Chodząc, nie podnosiła nóg, suwała je po podłodze. Niektórym dzieciem się to podobało, zaczęły ją naśladować. Ten starczy chód u dziecka zdawał mi się nienaturalny, śmieszny, brzydki, dodam, lekceważący. Nieco później dostrzegłem,