Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiktor Mały, pomaga panu przy opatrunkach i niezawsze ma czas towarzyszyć kapitanowi. Najczęstszym pasażerem statku jest Dobilis. Wiedzieć należy, że kapitan „Błyskawicy“ bardzo lubi czytać — i płynąc od czasu do czasu tylko, rzuci okiem na morze, czy nie płyną na skały, i znów się pogrąża w czytanie; pasażerów przyjmuje tylko spokojnych, tylko z książkami.
Dostojnego miała raz „Błyskawica“ pasażera: płynęła nią Mania Wdowik, znakomita deklamatorka z Zofiówki. Wiktor Mały podarował jej na pamiątkę okrętową lunetę, — wspaniałą tutkę po wypalonym fajerwerku.
— Widzisz głupi, jej to na nic, — podrze i rzuci, a wy nie macie teraz lunety, — powiedziano hojnemu majtkowi.
— Kiedy mnie prosiła, — próbował się usprawiedliwić, czując jednak swą winę.
(Wiadomo, że marynarze mają wielki respekt dla dam, są przytem hojni i lekkomyślni...)
Kto chce nowy okręt założyć, musi zdać przed komisyą egzamin z wspinania się na bocianie gniazdo; wybrane na okręt drzewo musi być wypróbowane: czy gałęzie są mocne, czy pomost nie zbyt wysoki. Potem okręt otrzymuje nazwę, notuje się nazwisko kapitana, który odpowiadać będzie za bezpieczeństwo załogi. Wrazie wypadku, za wszystko odpowiada kapitan.
Raz jeden tylko kapitan Ulrych spadł podczas manewrów z pomostu „Gwiazdy“, dwa dni go ręka bolała. Twarde musiało być morze w tem miejscu.
Oto wre praca przygotowawcza na nowym okręcie: „Nadzieja“.
— Tę gałąź założy się tutaj, to będzie kajuta sternika.
— Patrz, ja mam sznurek, można przywiązać.