Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łopaty i sypie piasek w oczy, bo mały Michnowski ma wysypkę za uchem. — Gdzież tu sens jaki?
— Łopata łopatą, a piasek sypie, bo robi dezynfekcyę, bo piasek to tak samo jak karbol.
Ponieważ Moskwikowi, jak wiemy ze sprawozdania burmistrza, już dano raz ostrzeżenie, więc wydalono go teraz raz na zawsze z Miłosny; ale mały Michnowski rozpłakał się i nie chciał już wrócić do szałasu. Boć każdy ma swoją ambicyę.
Był akurat plac wolny po zburzonym szałasie Nr. 4, — zebrali się więc gminiacy, co bogatsi, każdy dał po parę zbywających gałęzi, a burmistrz, który zawsze starał się służyć wszystkim przykładem, sam zbudował mały szałasik dla najmłodszego obywatela Miłosny. A nie chcąc urazić ambitnego młodzieńca, że niby to z łaski dali mu przytułek, nazwano szałas Nr. 4 szpitalem. Bo szpital, to instytucya społeczna, a nie dobroczynna, gałęzie dane na szpital, to podatek, a nie ofiara.
Nadmienię dla ścisłości, że prócz Michnowskiego, tu znalazł opiekę Fredek Waligóra, gdy najadłszy się surowych grzybów, zaniemógł i dostał łyżkę rycyny.

VII.
Pozostałe szałasy.

Nie chcę nużyć czytelników, boć ostatecznie o każdym szałasie możnaby całą książkę napisać, a jednak wszystkie są do siebie mniej więcej podobne.
Każdy szałas ma odpowiedzialnego gospodarza, ma lokatorów stałych i przygodnych gości; zawsze ktoś się wkręci,