Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

caby, fortece i młynki dla całej osady i ma pieczę nad powierzonym mu inwentarzem.
Piękna była uroczystość wyborów. Jednogłośnie wybrano Chabińskiego, bo ma już lat dwanaście, jest spokojny ale rozumny, stanowczy i sprawiedliwy.
Wybrany drżącym głosem odczytał następującą rotę przysięgi:
„Dziękuję za zaufanie, postaram się być godnym jego. Daję wam słowo honoru, że łopaty i gry wydawać będę sprawiedliwie, nie powodując się ani przyjaźnią, ani nieprzyjaźnią, zarówno wszystkie sprawy decydować będę zgodnie z poczuciem sumienia. — Proszę i żądam zarazem, abyście stali się godni nadanego nam samorządu: nie wolno bić się, kłócić, gubić gałek od warcab, fortec i loteryjek“.
Zapewne kiedyś w obszernej pracy historycznej ukażą się wszystkie sprawozdania burmistrza, tu jednak dla braku miejsca, poprzestać muszę na jednem tylko.
„Wczoraj wziąłem do pomocy Iwanickiego, żeby po trąbce odbierać łopaty. Lokajski jest pisarzem, zapisuje komu wydaje się gry, żeby nie pogubili. Potrzebne nam sześć łopat, dwa domina, cztery warcaby i dwie fortece. W młynek chłopcy nie chcą bardzo grać. — Szałas numer dziewiąty zawalił się w nocy, bo piasek pod nim jest suchy. — Dziś zaczniemy kopać plac pod zebrania gminne i całą osadę chcemy otoczyć wałem. — Młodszemu Bednarskiemu wyznaczyłem plac pod budowę. — Marszałkowski skończył już swój szałas. — Skazaliśmy na banicyę małego Frankowskiego i Zabuckiego, a Moskwikowi daliśmy ostrzeżenie. — Szałas Bartyzka na Łysej Górze ma chorągiewkę, więc ja proszę także o chorągiewkę, — gminiacy się na to zgadzają“.